Paweł Skowron to nowa twarz w zespole Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu, a jednocześnie debiutant. W spektaklu „Mazepa” wcielił się w postać Zbigniewa. Oto, co powiedział serwisowi info.elblag tuż przed premierą.
7 listopada, odbędzie się premiera spektaklu „Mazepa” w reżyserii Wieczysława Żiły. Pierwszy raz wystąpi Pan na deskach elbląskiego Teatru. Jednocześnie będzie to Pana debiut aktorski. Jest stres?
Zależy jaki stres. Aktor zawsze odczuwa stres przed wyjściem na scenę. To jest wpisane w nasz zawód i nie da się tego zmienić. Za każdym razem gdy wychodzimy na scenę, staramy, żeby wszystko było tak jak należy. Tak to po prostu wygląda.
W „Mazepie” wciela się Pan w postać Zbigniewa. Proszę powiedzieć, co to jest za rola?
Jest to ciężka rola. Większość emocji Zbigniewa, jego sposób bycia i charakter nie są podobne do mojego. To jest osoba zupełnie inna niż ja. Jest to mężczyzna, który bez względu na wszystko chce osiągnąć swój cel. Ma klapki na oczach, które zwą się miłością i ciężko jest mu spojrzeć na świat trzeźwym okiem. Nie widzi innego rozwiązania swoich spraw niż główny cel, do którego zmierza. Szukam w sobie tych wszystkich emocji.
Czym się Pan inspirował, gdzie szukał cech osobowości Zbigniewa?
Tych cech cały czas szukam w sobie. Zbigniew to jest bardzo dobry człowiek, ma czystą duszę. Staram się w swoich emocjach zrozumieć tego człowieka. Cały czas staram się kopać w sobie i szukać nowych twarzy Zbigniewa. Jest to bardzo ciężkie. Inspiracji jako takich nie mam. Szukam tych cech w sobie, a jednocześnie czerpię z partnerów na scenie. Patrzę jaki jest ojciec Zbigniewa, jak reaguje. Staram się przełożyć część emocji takich jak ma jego ojciec, bo to są postaci bardzo podobne do siebie. Cały czas staram się ogarnąć sytuację panującą w domu i usiłuję zrozumieć. dlaczego Zbigniew tam jest, dlaczego rozmawia z tymi osobami, jakie ma relacje z nimi. Ciężko jest o tym mówić, a jeszcze ciężej jest szukać tej postaci w sobie.
Zawód aktora jest trochę masochistyczny. Męcząc się szukamy wielu emocji, które często są z nami sprzeczne, ale odnajdujemy je w sobie. I dochodzimy do wniosku, że jednak potrafimy i ta postać jest w nas.
Jako, że pierwszy raz pracował Pan z zespołem Teatru im. Aleksandra Sewruka, czy koledzy traktowali Pana ulgowo?
Jeżeli pojawiamy się w nowym miejscu pracy, w miejscu gdzie musimy uzyskać pewnego rodzaju akceptację.
Ja jestem człowiekiem szczerym i tego też wymagam od innych. Tak więc staram się tą energią bić od siebie. Zespół jest świetny, nie mogę powiedzieć o nich nic złego. Są to ludzie, z którymi można porozmawiać, którzy pomogą w zrozumieniu niektórych sytuacji na scenie, którzy wyjaśnią, którzy – jak trzeba – to i pokrzyczą. Bo nie jest tak, że zawsze jest fajnie i, że się głaszczemy nawzajem. Czasem dobrze jest gdy ktoś komuś zwróci konkretnie na coś uwagę. I wiemy co mamy robić, a czego nie. A przynajmniej możemy zastanowić nad niektórymi sprawami. Oczywiście, musimy mieć też dystans do każdej wypowiedzi.
Dlaczego zdecydował się Pan na aktorstwo? Skąd wybór tej właśnie drogi zawodowej?
To był przypadek. Miałem świetną profesor od historii w szkole średniej. Pani profesor wpadła na pomysł, żeby zrobić teatrzyk szkolny. Zaangażowałem się w ten teatrzyk po to, żeby milej mi mijał czas. No i właśnie tam coś zaczęło we mnie kiełkować.
Próbowałem innej pasji w moim życiu – informatyki, ale po roku uznałem, że to jednak nie jest to. I podszedłem do egzaminu do szkoły aktorskiej we Wrocławiu. Do tej pory sam się sobie dziwię, że się na to odważyłem. Dostałem się i zacząłem swoją przygodę z Teatrem.
Aktorstwo to ciężki zawód, ale piękny zawód. Jest to zawód, który rozwija człowieka, który daje mu wiele różnych doświadczeń życiowych w bardzo krótkim czasie. Człowiek szybciej dojrzewa. Więcej ma problemów wewnętrznych, bo tyle różnych postaci filtrujemy przez siebie: lekarzy, morderców, księży i tak dalej. Chcąc nie chcąc jesteśmy o to wszystko bogatsi niż wcześniej. I to mi się bardzo podoba w tym zawodzie.
Z jakimi rolami chciałby się Pan zmierzyć?
Chciałbym zagrać człowieka, który ma zwykłe i proste problemy życiowe, z którymi nie daje sobie rady, który szuka rozwiązania. Chciałbym, żeby ta rola była poprowadzona przez pewnego rodzaju tragikomedię, ale bardziej tragi- niż komedię. Żeby ta osoba miała zwykły, normalny ciężar życiowy, który może mieć każdy z nas. Coś prostego, delikatnego, a zarazem bardzo ciężkiego i bardzo przykrego. Czegoś takiego szukam.
Czego życzy się aktorowi przed premierą?
Powodzenia.
No to, życzę Panu powodzenia.
Trzeba przyznać, że aktor dosyć sprawnie wcielił się w postać Zbigniewa. Zobaczyliśmy młodego i niewinnego chłopaka, który jako jedyny szczerze kocha Amelię i jest w stanie poświęcić siebie za tę miłość. Zbigniew, wzbrania się przed tym, żeby Amelia przysięgała. Ufa jej bezgranicznie, a gdy trzeba walczy o nią na śmierć i życie. Bo jest kobietą.
Mniejszych fotek to już się nie dało wrzucić ? ;O
a do tego 7 listopada już był dość dawno.
"Jeżeli pojawiamy się w nowym miejscu pracy, w miejscu gdzie musimy uzyskać pewnego rodzaju akceptację\" .......? To jest koniec myśli czy też powinien być ciąg dalszy ?
Fajny spektakl,byłem na nim dwa razy i przyznam że nie nudziłem się wcale oglądając go drugi raz.Polecam wszystkim