Zabiegali o nią król Jan Kazimierz, syn wojewody i paź. Swoim urokiem i wdziękiem doprowadziła do burzy krwi. Mowa o Amelii, w której postać wcieliła się Hanna Świętnicka-Grabowska. Sobotnia premiera spektaklu „Mazepa” to był jej debiut na deskach Teatru im. Aleksandra Sewruka. Oto, co nam powiedziała tuż przed premierą „Mazepy”.
Jak to się stało, że znalazła się Pani w elbląskim Teatrze?
Szkołę teatralną skończyłam dwa lata temu i w związku z tym, że pochodzę z Gdańska, bardzo zależało mi na tym, żeby pracować w okolicy tego miasta. Teatr w Elblągu spodobał mi się ze względu na różnorodny repertuar. Z mężem (red. aktor Krzysztof Grabowski) często wchodziliśmy na stronę internetową teatru i widzieliśmy jak różny jest ten repertuar.
Oprócz tego, że skończyła Pani szkołę teatralną i jest aktorką, ma Pani nietypową specjalizację.
Tak, skończyłam Wydział Lalkarski Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego we Wrocławiu. Są dwa takie wydziały w Polsce, w Białymstoku i we Wrocławiu. Charakteryzuje się przede wszystkim tym, że posiadam dodatkową umiejętność poza tymi stricte aktorskimi.
Skąd wybór właśnie takiej specjalizacji?
Na pewno zadecydowała o tym moja chęć pracy z dziećmi i predyspozycje do tego. Dzieci mnie lubią, a ja lubię dzieci. A Teatr Lalkowy to wciąż przede wszystkim Teatr dla dzieci.
W spektaklu „Mazepa”, którego premiera miała miejsce 7 listopada, gra Pani Amelię. Co to jest za postać?
Jest to młoda kobieta, a przede wszystkim młoda żona starego mężczyzny, jak to często bywało w tamtych czasach. Amelia jest postacią dość trudną i złożoną, ponieważ budzi zainteresowanie praktycznie wszystkich męskich bohaterów tej sztuki. Jest to miłe, ale przez to ma wiele problemów. Nie wie na co się zdecydować, spotykają ją różne sytuacje.
Gra Pani tę postać wymiennie z Sawą Fałkowską. Jak wyglądało „tworzenie” Amelii? Czy Panie tworzyły tę postać wspólnie, umawiały się, co i jak będzie grane czy może stworzone przez Panie postaci to są dwie odrębne Amelie?
Przy tworzeniu tej postaci starałyśmy się sobie nawzajem jak najbardziej pomóc. Jest bardzo dużo podobieństw. Lecz obie jesteśmy zupełnie inne, choćby fizycznie. Ja jestem niewysoka, Sawa jest wysoka i przez to te role musiały być inaczej prowadzone. Szczególnie te różnice uwydatniały się w scenach z mężczyznami. Właśnie przez wzrost dochodziło czasem do śmiesznych sytuacji na próbach. Ale w sumie, dość podobnie prowadzimy tę postać.
Czym się Pani inspirowała, szukając cech, które pasowałyby do Amelii?
Starałam się, żeby ta postać nie była podobna do mnie, ponieważ gdyby mnie spotkało to co Amelię, to bym sobie inaczej poradziła. Na pewno byłabym bardziej ckliwa i płaczliwa. Chciałam, żeby ta postać taka nie była.
Czy widziała Pani inne realizacje „Mazepy”?
Oglądałam tylko filmową wersję tego dramatu. Przyznam, że te sceny z Amelią starałam się trochę przyspieszać, ponieważ filmowa postać nie była prowadzona w tym kierunku, którego wymaga od nas reżyser.
Mieszka Pani w Elblągu od niedawna. Jak pierwsze wrażenia?
Nie poznaliśmy jeszcze miasta dogłębnie, bo w wolnych chwilach jedziemy do Gdańska, ale pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne.