- Chcę pokazać bohatera, którego dzisiaj już nie ma. – mówi Krzysztof Grabowski, aktor, który gra tytułową rolę w spektaklu pt.„Mazepa” - Bohatera o duszy słowiańskiej, ratującego honor kobiety. Mam nadzieję, że moje zachowanie wobec kobiety sprawi, że nie tylko w mężczyznach narodzi się na nowo szacunek do kobiety, lecz i w kobietach poczucie godności w stosunku do samych siebie.
Krzysztof Grabowski to nowy aktor w Teatrze im. Aleksandra Sewruka. W spektaklu „Mazepa” (reż. Wiaczesław Żiła) wciela się w tytułową postać. Jak sobie poradzi? To okaże się już dzisiaj podczas premiery tego spektaklu.
W elbląskim Teatrze pracuje Pan od września tego roku, ale ma występował Pan przed elbląską publicznością podczas Festiwalu Sztuki Słowa „Czy to jest kochanie?”.
Tak. Byłem wówczas w trzeciej czy czwartek klasie szkoły średniej, gdzie jeździłem po wszystkich ogólnopolskich festiwalach w Polsce. Na większości udało mi się wygrać, albo zdobyć jakieś wyróżnienie i tutaj też chyba jakieś zdobyłem. Dzięki tym festiwalom byłem zwolniony z pierwszego etapu egzaminów do Akademii Teatralnej.
O tym, że występowałem w Elblągu przypomniałem sobie dopiero później, kiedy wszedłem do Teatru i przypomniałem sobie, że kiedyś tu byłem, tyle, że wchodziłem innym wejściem. Było to fantastyczne przeżycie.
Prawie jak deja vu?
Dokładnie. Minęło 8 lat od tamtego czasu i było to dla mnie takie zderzenie z przeszłością. Porównałem sobie ile pozostało we mnie z fascynacji i pasji tymi festiwalami , ale na szczęście cały czas jest to we mnie gorące i wciąż się rozwijam.
Czy udział w tych festiwalach miał wpływ na wybór Pana drogi zawodowej?
Bardziej to było w ten sposób, że wybór tej drogi zawodowej podyktowały mi te festiwale. Gdy zastanawiałem się co mam robić, zacząłem szukać miejsc, w których mogę się zaprezentować. Dalej to się potoczyło samo. Gdy pojechałem na jeden festiwal, to zapraszali mnie organizatorzy kolejnego. I tak jeździłem po Polsce.
Czy jest Pan spokrewniony z popularnym aktorem, Andrzejem Grabowskim?
Popularnych Grabowskich jest wielu. Andrzej Grabowski jest popularnym aktorem w serialu „Świat według Kiepskich”, jego brat Mikołaj Grabowski jest aktorem i dyrektorem Teatru Starego w Krakowie. Jest również Piotr Grabowski, znany aktor teatralny i serialowy; Marek Grabowski, który prowadził jakiś teleturniej, Krzysztof „Grabarz” Grabowski, wokalista Pidżamy Porno. Także tych znanych Grabowskich trochę jest, ale nie są oni w żaden sposób ze sobą spokrewnieni.
Z Andrzejem Grabowskim rozmawiałem kiedyś przy okazji jakiegoś koncertu, na którym razem występowaliśmy. Podszedłem do niego i powiedziałem, że bardzo często biorą mnie za jego chrześniaka. Andrzej Grabowski się śmiał i mówił, żebym uważał, bo może mi to pomóc, ale częściej przeszkodzi.
W „Mazepie” gra Pan rolę tytułową...
Tak. To trudne zadania na początek, ale bardzo się z tego cieszę.
Mazepa to postać specyficzna. Uwodzi kobiety i naprawdę robi na nich wrażenie. Co więcej można powiedzieć o tej postaci?
Jest to diabeł, w pozytywnym i negatywnym znaczeniu tego słowa. On prawdziwie kocha kobiety, ale z drugiej strony on kocha wszystkie kobiety, więc dla jednej kobiety jest to diabeł absolutnie niepozytywny. Aczkolwiek, robi to z wdziękiem, a przede wszystkim ze szczerością. Jest szczery w tym wszystkim i naprawdę chce pokochać miłością nie tylko psychiczną, ale przede wszystkim fizyczną. I to jest w nim fantastyczne. Natomiast później Mazepa przechodzi przemianę.
Przygotowując się do grania tej postaci, bardzo dużo czasu poświęciłem, oprócz pracy na scenie, pracy w domu. Zaczytywałem się m.in. w książce Jana Zielińskiego, SzatAnioł, która bardzo dużo mówi o Juliuszu Słowacki. Autor książki dzieli życie Słowackiego na dwie części, na część szatana i część anioła. Znaczna część życia Słowackiego przebiegała pod flagą szatańską. Nie brakowało w jego życiorysie narkotyków czy homoseksualnych ciągot, czyli tego, czego nie znamy z edukacji szkolnej. Później to się zupełnie odwróciło. Spędził całą noc przy grobie Pańskim i nagle zaczął wierzyć w Chrystusa i w Kościół. Słowacki pisząc postać Mazepy dał mu dużo cech swojego charakteru.
Tworząc tę postać starałem się w miarę możliwości być wiernym i Mazepie, o którym czytałem, Mazepie, którego chciałby zobaczyć reżyser, Mazepie, którego ja chciałbym zobaczyć i Mazepie, którego chciałby opisać Słowacki. Staram się połączyć te wszystkie cechy po trosze. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Co chce Pan przekazać widzowi przez tę postać?
Chcę pokazać bohatera, którego dzisiaj już nie ma. Bohatera o duszy słowiańskiej, ratującego honor kobiety, czyli coś co dzisiaj jest zdewaluowane. Mam nadzieję, że moje zachowanie wobec kobiety sprawi, że nie tylko w mężczyznach narodzi się na nowo szacunek do kobiety, lecz i w kobietach poczucie godności w stosunku do samych siebie.
Niedawno wybrałem się na dyskotekę ze znajomymi i tam byłem świadkiem bójki trzech kobiet na parkiecie. Z jednej strony, pod względem socjologicznym, było to dla mnie cudowne przeżycie dla mojego warsztatu aktorskiego. Poleciłem też żonie (red. aktorka Hanna Świętnicka-Grabowska)
by obserwowała bacznie tę sytuację. Z drugiej strony, mnie jako mężczyznę taka kobieta absolutnie by nie zainteresowała.
Dzisiaj ta miłość to też nie jest to, co było kiedyś. Wciąż słyszymy o rozwodach, wiele osób żyje na kocią łapę, nie ma potrzeby bliskości, bycia z jedną osobą na zawsze, na śmierć i na życie. Bo kto by dzisiaj wziął pistolet i poszedł na pojedynek za to, że ktoś urągał jego kobiecie? A kiedyś tak było. I taka właśnie jest grana przez mnie postać. Ona się tego nie boi, walczy w słusznej sprawie.
Chciałbym pokazać ogromną pasję do kobiety, do miłości, szacunku i lojalności wobec drugiego człowieka, sprawiedliwości, uczciwości wobec siebie i wobec świata. Czyli wartości, które warto przypomnieć nawet jeżeli mielibyśmy zacytować postać historyczną czy poetycką opisaną przez Słowackiego, bo jednak jest to postać, która istniała naprawdę. I to jest niesłychanie ważne.
Na scenie partneruje Panu aktorka, która prywatnie jest Pana żoną. To pomaga czy przeszkadza?
Są reżyserzy, którzy nienawidzą małżeństw w Teatrze. My też byliśmy do tego bardzo sceptycznie nastawieni. Dlatego ustaliliśmy, że przez pierwszy rok małżeństwa będziemy pracować osobno. Ja pracowałem w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu, a żona w Teatrze Lalek w Rabce. Z czasem stwierdziliśmy, że jesteśmy już gotowi na to, żeby pracować razem. Przyznam, że pierwsze dwa tygodnie były straszne. Ciężko było oddzielić scenę od domu i kontakty na scenie z kontaktami małżeńskimi. Teraz przyzwyczailiśmy się już do tego, a nawet to wykorzystujemy. Bo na każdej próbie, a później na każdym spektaklu będę na żonę musiał spojrzeć na nowo. Za każdym razem na nowo się w niej zakochać, za każdym razem na nowo próbować ją uwieść. Myślę, że to może być bardzo ciekawe doświadczenie.
Byłam na premierze Mazepy. Przedstawienie REWELACYJNE!!!!! Pan Grabowski grał doskonale. Polecam