Nie znajduję słów by opisać jakie wrażenie zrobił na mnie ten monodram. Wszystkie wydają mi się niedostateczne, zbyt płytkie i nie oddające w pełni tego co zrobił z widzami Maćkowiak. Jego wcielanie w postać Niżyńskiego przechodzi wszelkie wyobrażenie. Był tak wiarygodny, że nie chcieliśmy uwierzyć, że na scenie widzimy aktora Kamila Maćkowiaka, a nie Wacława Niżyńskiego. On grał całym sobą. Komunikował się z widzami werbalnie i niewerbalnie. Te błędne oczy, wyraz przerażonej twarzy…Fenomenalne!
Wczoraj w Teatrze im. Aleksandra Sewruka w Elblągu odbył się ostatni spektakl w ramach 8. Elbląskiej Wiosny Teatralnej. Na zakończenie Festiwalu obejrzeliśmy spektakl znakomity. Taki, który w pełni zaspokoił gusta nawet najbardziej wybrednych teatromanów.
Ilekroć słyszę, że sztuka była wielokrotnie nagradzana, rodzi się we mnie bunt. Czuję się lekko przymuszona do pozytywnego odbioru. W tym wypadku zachwyt wokół spektaklu jest w pełni uzasadniony. Mowa o monodramie pt. „Niżyński” w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego, który obejrzeliśmy wczoraj na kameralnej scenie elbląskiego Teatru. W rolę chorego psychicznie Niżyńskiego wcielił się Kamil Maćkowiak.
Wacław Niżyński to wybitny tancerz i choreograf, prekursor tańca nowoczesnego. Twórca obdarzony wyjątkową charyzmą. Uznany za niedościgły wzór, fenomen ruchu, artystę hipnotyzującego, ikonę swoich czasów. Okrzyknięty "Bogiem tańca". W styczniu 1919 roku wystąpił po raz ostatni. Miał 29. lat. Gwałtowny rozwój choroby psychicznej przerwał jego błyskotliwą, lecz krótką karierę. W ciągu 6. tygodni od ostatniego występu do zamknięcia w szpitalu psychiatrycznym, pisze "Dzienniki", wstrząsający zapis stanów psychozy. Wacław Niżyński spędził w zakładach psychiatrycznych 30. lat. Nigdy już nie zatańczył.
Monodram w wykonaniu Kamila Maćkowiaka opiera się na zapisach z „Dzienników”. Ponad sto minut spektaklu to obraz różnych stanów postępującej psychozy Niżyńskiego. Geniusz artysty przeplata się z obłędem. Choroba z chwilami całkiem trzeźwego myślenia. Miłość z nienawiścią. Poznajemy jego miłość do żony, córki, byłego kochanka. To jest bezgraniczna miłość, która przeradza się w nieskończoną nienawiść. Jedyną miłością, która się nie zmienia jest miłość do matki. Niżyński wciąż powtarza jak bardzo ją kocha i jak rozpaczliwie jej potrzebuje. Zastanawia fakt, iż z ust tego geniusz ani razu nie padło stwierdzenie, że matka kocha go. Myślę, że to zachwianie równowagi mogło być źródłem zarówno geniuszu jak i obłędu artysty.
Niżyński podkreśla również swoją miłość do Boga. Identyfikuje się z nim. Szuka boskości w swoim tańcu. Czego potwierdzeniem ma być fakt, że nazwano go „Bogiem Tańca”. Twierdzi, że ciało powinno być czyste. Zarzuca sobie, że nie jest czysty, bo się onanizuje, był w związku homoseksualnym, a także ma sobą kontakty z prostytutkami.
Półprzezroczysta klatka. Ekran na tylnej ścianie, na którym pojawiały się filmiki lub wizualizację dające głębszy wyraz psychozy Niżyńskiego. Boczne ściankach z zapisem fragmentów „Dzienników” Niżyńskiego. Tak wyglądała scenografia przygotowana przez Zawodzińskiego.
Spodziewałam się, że spektakl będzie opierał się w dużej mierze na tańcu. Coś na kształt „Panaopticona”. Tak jednak nie było. Taniec był tu ograniczony do minimum. Dziwiłam się, że jest go tak mało. Jak się później okazało, ten niedosyt to efekt zamierzony przez twórców.
Oglądając sceny erotyczne w spektaklach, często zastanawiam się czy rzeczywiście są one tu potrzebne. Lecz w wypadku tego monodramu, scena onanizowania się przez Niżyńskiego wydała mi się jak najbardziej na miejscu. To nie była erotyka, lecz biologiczny odruch, który w tym przypadku miał głęboki sens. Był bardzo naturalny, bo stanowił akt desperacji chorego człowieka.
Ten monodram wstrząsa. Wywleka czułe punkty, nie bawiąc się w delikatność. Jest tak cholernie prawdziwy. A najbardziej przeraża fakt, że są momenty, w których można identyfikować z Niżyńskim.
Słowem, obawiam się, że po tym co zobaczyłam wczoraj w na deskach elbląskiego Teatru, nieprędko coś zrobi na mnie wrażenie. Teatr im. Aleksandra Sewruka w Elblągu serwując takie spektakle wychowuje sobie wymagającego widza.
Czekam z niecierpliwością na kolejną edycję Elbląskiej Wiosny Teatralnej.
wspaniałe przedstawienie!!!