Gdy chce odpocząć od teatru ucieka na Szeszele albo do Maroko. Akumulatory ładuje włócząc się po zakamarakach Paryża albo po Bażantarni. Wsiada na rower i jedzie swoją trasą. Z najstarszym elbląskim aktorem, nominowanym do Aleksandra 2009 rozmawia Karolina Śluz.
Jest Pan najstarszym aktorem w teatrze im. Aleksandra Sewruka. Jak Pan ocenia umiejętności najmłodszych elbląskich aktorów?
Z perspektywy lat patrząc umiejętności młodszych kolegów oceniam bardzo dobrze. Dodatkowo posiadają umiejętności śpiewania, co nie każdemu aktorowi jest dane.
Role, które sprawiają Panu największą satysfakcję?
Satysfakcję sprawia mi każda rola, która jest dobrze napisana. Jeżeli rola jest źle napisana, albo reżyser jest nie najlepszej marki, wtedy biorę na barki absolutną odpowiedzialność za siebie i za reżysera. Czasami się to udaje, a czasami nie.
Dobra rola, to znaczy jaka rola?
Zrobienie dobrej roli zależy od predyspozycji psycho-fizycznych aktora. Predyspozycje psychofizyczne to jest 75% zrobionej roli. Do tego dochodzi 15% talentu i 10% pracy. Czasami zrobienie roli polega na nauczeniu się tekstu i wyjściu na scenę. I już się wie jak grać. A czasami człowiek zmaga się przez kilkadziesiąt prób z rolą, która wydaje się łatwa, a niestety efekty są mierne.
Więc grana postać powinna być podobna do aktora?
Powinny być spełnione warunki psychofizyczne. Proszę sobie wyobrazić starą, brzydką Julię. Można wystawić sztukę, w której Romeo ma 50 lat i Julia 45, ale to już nie jest to.
Czy aktor powinien identyfikować się z postacią?
Identyfikować nie, ale sprzedawać. Każdy ma swój bagaż doświadczeń . Powinno się szukać w postaci, którą się odgrywa swoich przeżyć prywatnych, psychicznych, swoich spojrzeń na życie i na świat.
Czyli dobry aktor to jest doświadczony aktor?
Też nie można tak powiedzieć. Ktoś może być aktorem mało doświadczonym i świetnym albo bardzo doświadczonym i nienajlepszym . To jest sztuka i tego się nie da ogarnąć, zamknąć w ścisłe ramy. Podobnie jak z obrazami. Jeden się będzie zachwycał obrazem, a drugiemu nie będzie się on podobał. Tak samo jest z aktorstwem.
Czy są role, które Pan chciałby jeszcze zagrać?
Nie ma takich ról. Te wymarzone zagrałem, a te, które bym chciał zagrać to nie zagram, bo jestem co najmniej czterdzieści lat za stary.
W jaki sposób odpoczywa Pan od teatru?
Jeżdżę na motorze i na rowerze. Moją pasję jest również gotowanie. Mam kilka swoich własnych potraw. Albo wyjeżdżam za granicę, do krajów egzotycznych na Szeszele, do Egiptu, Maroko i innych.
Gdy mam wolną chwilę to jadę na kilka dni podładować akumulatory do Paryża. Włóczę się po tym mieście i za każdym razem mi się podoba. Za każdym razem odkrywam coś innego. Na przykład ostatnio odkryłem kanały paryskie. Nie są one udostępnione turystom. Trzeba się umówić z przewodnikiem na wycieczkę i tam po tych olbrzymich kanałach pływa się łodzią.
A w Elblągu, gdzie można Pana najczęściej spotkać?
W Elblągu najczęściej można mnie spotkać - jak wielu elblążan - na rowerze w Bażantarni.. Mam swoją stałą trasę przez całą Bażantarnię, przez Dąbrowę nad Jelenią Dolinę. To jest około trzydziestu kilometrów w jedną stronę.
Gdyby to od Pana zależała decyzja, komu przyznać statuetkę Aleksander 2009 w kategoriach: rola kobieca i rola męska, kto by tę statuetkę otrzymał?
W roli męskiej - to mogę z całą pewnością powiedzieć - powinien otrzymać ją Tomasz Muszyński za rolę Hitlera w spektaklu "Mein Kampf". A z kobiecych, Anna Iwasiuta za rolę w "Aż do bólu". To były świetnie zagrane role. Role bardzo trudne. Dla tak młodych wykonawców to było karkołomne zadanie, z którego wywiązali się wyśmienicie. Jeżeli chodzi o rolę Hitlera, nie można zagrać siebie w tej roli. Tę postać trzeba wykreować od podstaw, tak, żeby publiczność uwierzyła, że to jest Hitler, a nie Tomasz Muszyński. Jeżeli to się uda to jest pełne zwycięstwo.
Chyba Jerzy Przewłocki?