W piątkowy wieczór główna sala Biblioteki Elbląskiej wypełniła się po brzegi. Na spotkanie z Aleksandrem Dobą - pierwszym człowiekiem, który samotnie przepłynął kajakiem Atlantyk, wykorzystując tylko siłę własnych mięśni, przybyły tłumy elblążan. Podróżnik przez ponad godzinę opowiadał o swoich największych wyprawach, a następnie odpowiadał na pytania zebranych.
Aleksander Doba przyjechał do Elbląga na zaproszenie Klubu Turystyki Kajakowej PTTK „Druzno” i sekcji kajakarskiej ZKS Olimpia Elbląg. Doba jako „Podróżnik Roku 2015” według National Geographic, odwiedza różne miejsca w Polsce, zaraża swoją pasją i propaguje turystykę kajakową. O jego wyczynach mogli posłuchać również elblążanie.
Na spotkaniu w Bibliotece Elbląskiej, pochodzący z Polic podróżnik, prezentował zdjęcia i opowiadał o swoich podróżach w tym o tej największej, czyli wyprawie po Atlantyku. 5 października 2013 r. Aleksander Doba wyruszył ze stolicy Portugalii Lizbony w kierunku Florydy. Podczas wyprawy podróżnik ośmiokrotnie zmagał się ze sztormami, z których jeden zakończył się wyrwanym sterem. Po ponad 40-dniowej przerwie na Bermudach w celu naprawienia uszkodzeń, podróżnik wpłynął do Port Canaveral na Florydzie 17 kwietnia 2014 r. Następnie dopłynął jeszcze do pierwotnego celu podróży – plaży New Smyrna Beach, gdzie nastąpiło oficjalne powitanie.
Spędziłem w kajaku 142 doby. W Trójkącie Bermudzkim urwał mi się ster w kajaku, który trzeba było naprawić na Bermudach. W czasie swojej podróży spotkałem wiele groźnych sytuacji. Zmagałem się z wysokimi na 9 i długimi na 100 metrów falami podczas sztormów oraz z silnymi wiatrami, wokół mnie pływały rekiny oraz wieloryby. Ponadto przez 47 dni nie miałem łączności ze światem. Ale dałem radę. W ciągu 167 dni przepłynąłem 12 427 kilometrów. Nie ukrywam, że po dopłynięciu do celu miałem problem z utrzymaniem równowagi. Byłem jednak dumny, że jako Polak mogłem przepłynąć ocean. Pokazałem, że Polak potrafi
- wspominał Aleksander Doba.
Tym samym, Doba jako pierwszy człowiek samotnie przepłynął kajakiem Atlantyk, wykorzystując tylko siłę własnych mięśni. Podróżnik już planuje kolejną wyprawę transatlantycką. 14 maja zamierza wypłynąć kajakiem z Nowego Jorku do Europy.
Na koniec jeszcze ciekawostka. Aleksander Doba wielokrotnie pływał po akwenach w okolicy Elbląga. Jako pierwszy opłynął całe polskie wybrzeże z Polic do Elbląga oraz Polskę po przekątnej z Przemyśla do Świnoujścia. W 1991 roku, jako trzecia polska jednostka pływająca po II Wojnie Światowej przepłynął przez Cieśninę Pilawską koło Bałtijska i dopłynął do Elbląga (a potem do Gdyni).
Prawdziwy Harpagan, pełen szacunek.
Az trudno uwierzyc ! Nie mozna byc normalnym aby tego dokonac ale sa rozne zboczenia wiec i takie sie trafilo.
A dlaczego kajakiem a nie na materacu, tratwie, kole ratunkowym lub innym sprzęcie pływającym ? W czasach istnienia statków i samolotów przepłynięcie Atlantyku kajakiem to czysty nonsens !
"Realista" w tym co piszesz jest dużo racji, ocean można przelecieć samolotem i po co się wysilać?. Jednak, panu Aleksandrowi chodziło o sprawdzenie siebie samego, sprawdzenie swoich możliwości fizycznych i bezpośredni kontakt z żywiołem wody i różnymi niebezpieczeństwami. Lecąc samolotem nie uzyskałby tego. Ja np. nie odważyłbym się na coś takiego, ale dla pana Aleksandra mam duży szacunek, że tego dokonał i to jeszcze w starszym wieku.
Do - "realisty "-jeśli pisze te bzdury dla kitu ,to rozumiem,ale jesli podważasz sens pływania kajakiem toś IDIOTA.Widać gołym okiem,że jesteś malkonten i nieudacznik,mało ZAZDROŚNIK,że ktoś lub komuś coś chce się robić.Dla idiotów-STOP!!!
Kochana(y) Magda Umer. Coś mi się wydaje, że te Twoje gołe oko jakoś ch...wo widzi. Po co mam płynąć kajakiem przez Atlantyk gdy mogę sobie nim popływać w innych miejscach. Jeżeli jakiś głupiec chce sprawdzić siebie to niech je zupę widelcem a na drugie danie połknie rozżarzone żelazo. Nie mam nic przeciw temu tylko po co takie sprawy gloryfikować a z ludzi robiących takie idiotyzmy robić bohaterów ?
To może jeszcze ten gość używa w domu lamp naftowych i helikopter naprawił GOPR.
No to pan Aleksander już doświadczył bezpośredniego kontaktu z żywiołem wody. Teraz czekamy aby pan Aleksander doświadczył bezpośredniego kontaktu z żywiołem wiatru i skoczył z samolotu z wysokości 10 km z parasolką. Skacząc ze spadochronem nie doświadczyłby takiego niebezpieczeństwa jak z parasolką. :-D