Trójmiasto i Toruń, ale także Poznań, Warszawa czy Wrocław – te kierunki na studenckiej drodze życia chcą obrać tegoroczni abiturienci II LO, którzy rozmawiali z nami przed wczorajszym egzaminem maturalnym z języka polskiego. Gabrysia, Julka, Sara, Paweł, Klaudia i Martyna opowiadają też, co ich interesuje. Kierunki są ambitne: stomatologia, techniki dentystyczne, budownictwo, mechanika, prawo… I w większości jedna odpowiedź. Że Elbląg jest fajny, ale raczej tu nie wrócą. Ci młodzi ludzie chociaż jeszcze do końca nie umieją sprecyzować życiowych planów na przyszłość już dziś wiedzą, że tu, na miejscu pracy najprawdopodobniej nie znajdą. Ale statystyki nie są wesołe. Z roku na rok w Polsce rośnie bezrobocie wśród absolwentów wyższych uczelni. A zarabiać trzeba. Tylko gdzie, jak i za ile?
Ci młodzi ludzie, z którymi rozmawialiśmy wczoraj w murach jednego z najlepszym liceów w Elblągu – II LO - mają ambicje i piękne plany – Startuję na stomatologię na Uniwersytet Medyczny w Gdańsku – mówi Sara. I od razu zaznacza, że nie ma nic przeciwko temu, żeby po studiach wrócić do Elbląga. Zapytana jednak o to, czy jest zadowolona z oferty, którą proponuje elbląski rynek pracy chwilę się zastanawia – Nie bardzo – przyznaje w końcu – Więc tak naprawdę decyzję o powrocie uzależniam od tego, czy będzie tu praca.
Klaudia chce studiować prawo i jest zdecydowana szukać szczęścia po studiach w innym mieście – Główny problem? Brak pracy – mówi nastolatka. – Ale jeśli chce pani zapytać o to, czy przez to rozważam wyjazd za granicę, to nie bardzo. Wierzę, że tu znajdę coś dla siebie – uśmiecha się dziewczyna.
Ale Elbląg, mimo iż wypłukany z ofert pracy, jest podobnie finansowo drogi jak inne, znacznie od niego większe miasta Polski. Ceny żywności w sklepach, opłaty komunalne pochłaniają większą część zarobków. Może dlatego młodzi nie chcą tu wracać - Studia językowe w Warszawie, Wrocławiu, ostatecznie w Gdańsku – wymienia jednym tchem Martyna. – Bo Elbląg jest miastem bez perspektyw, więc po studiach tu nie wracam.
Ten też, jak i wiele miast Polski, zaczyna przypominać miasto paradoksów – takie, gdzie bieda zaczyna zaglądać w oczy z każdego kąta, ale w którym wszyscy chcemy za wszelką cenę zachować godność ludzką. Młodzież z którą rozmawialiśmy wczoraj także jest tego przykładem – oni, być może nieświadomie, godność tę zachowują poprzez swoje ambitne plany i marzenia. Tego nikt nie ma prawa im zabrać.
Pokolenie N(ic)EETs?
Ale obecne pokolenie 25 plus po studiach wyższych – czyli te, do którego już niedługo zaliczą się także nasi, elbląscy maturzyści, powoli staje się pokoleniem bez przyszłości. Kraj pobił właśnie kolejny niechlubny rekord. Jak wynika z przeprowadzonych analiz, na koniec marca br. w krajowych urzędach pracy zarejestrowanych było ponad 260 tys. absolwentów wyższych uczelni. To o ponad 13 proc. więcej, niż w roku poprzednim. W porównaniu do tej grupy bezrobotnych z wykształceniem zawodowym przybyło o prawie 5 procent mniej.
To oni zaczynają powoli tworzyć grupę określaną przez socjologów jako NEETs – po studiach, ale bez pracy, poszukujący jej bezskutecznie od wielu miesięcy, będących w stanie zawieszenia, nierzadko – depresji tym spowodowanej.
Jednym z najbardziej bolesnych doświadczeń dla tego pokolenia, które startuje teraz w dorosłe życie będzie bez wątpienia brak własnych czterech kątów - jeśli ktoś ma mniej szczęścia i rodziców, którzy pomogą kupić mieszkanie. Obecnie większości młodych zostaje tułaczka od wynajętego mieszkania do kolejnego – bo kredytu, z najniższą krajową na rękę nie udzieli im żaden bank. Paradoksem jest natomiast to, że jeśli ktoś zdecyduje się na taką opcję, musi się liczyć z kosztami minimum tysiąca złotych – wystarczy prześledzić ofertę wynajmu elbląskich mieszkań. Tyle samo kosztuje rata kredytu mieszkaniowego, z wyrokiem na 30 lat spłacania.
Czy dziwi więc wybór i argumenty tych młodych ludzi? Chyba nie, bo jaki start w dorosłość oferuje im dzisiaj Polska, Elbląg i wiele innych miast w kraju? Im, którzy stanowić mają fundament, ściany i dach? Jak zareagują gdy przyjdzie im się konfrontować z rzeczywistością za najniższą krajową na starcie – bo na więcej rzadko kiedy będą mogli tu liczyć? Dlatego pewnie ratują się ambitnymi i poszukiwanymi przez pracodawców kierunkami studiów - Wybieram się na Politechnikę na budownictwo lub mechanikę. A potem będę szukać dalej, bo uważam, że to bardziej rozwojowe - mówi Paweł – Mimo całego szacunku dla mojego rodzinnego miasta, sympatii, wrażeń i wspomnień z nim związanych nie zaryzykowałbym pozostania tu i szukania pracy.
I to jest dziś największą bolączka naszego miasta - jeśli bowiem pojawi się jakaś alternatywa, młodzi się nie wahają. „Cyk Walenty, na bok sentymenty” cytując za jednym z bohaterów kultowej komedii „Kochaj albo rzuć”.
Nie ma bardziej wymownego zakończenia. W przypadku problemów opisywanych wyżej - gorzkie to słowa.
Ci młodzi ludzie, z którymi rozmawialiśmy wczoraj w murach jednego z najlepszym liceów w Elblągu – II LO - mają ambicje i piękne plany – Startuję na stomatologię na Uniwersytet Medyczny w Gdańsku – mówi Sara. I od razu zaznacza, że nie ma nic przeciwko temu, żeby po studiach wrócić do Elbląga. Zapytana jednak o to, czy jest zadowolona z oferty, którą proponuje elbląski rynek pracy chwilę się zastanawia – Nie bardzo – przyznaje w końcu – Więc tak naprawdę decyzję o powrocie uzależniam od tego, czy będzie tu praca.
Klaudia chce studiować prawo i jest zdecydowana szukać szczęścia po studiach w innym mieście – Główny problem? Brak pracy – mówi nastolatka. – Ale jeśli chce pani zapytać o to, czy przez to rozważam wyjazd za granicę, to nie bardzo. Wierzę, że tu znajdę coś dla siebie – uśmiecha się dziewczyna.
Ale Elbląg, mimo iż wypłukany z ofert pracy, jest podobnie finansowo drogi jak inne, znacznie od niego większe miasta Polski. Ceny żywności w sklepach, opłaty komunalne pochłaniają większą część zarobków. Może dlatego młodzi nie chcą tu wracać - Studia językowe w Warszawie, Wrocławiu, ostatecznie w Gdańsku – wymienia jednym tchem Martyna. – Bo Elbląg jest miastem bez perspektyw, więc po studiach tu nie wracam.
Ten też, jak i wiele miast Polski, zaczyna przypominać miasto paradoksów – takie, gdzie bieda zaczyna zaglądać w oczy z każdego kąta, ale w którym wszyscy chcemy za wszelką cenę zachować godność ludzką. Młodzież z którą rozmawialiśmy wczoraj także jest tego przykładem – oni, być może nieświadomie, godność tę zachowują poprzez swoje ambitne plany i marzenia. Tego nikt nie ma prawa im zabrać.
Pokolenie N(ic)EETs?
Ale obecne pokolenie 25 plus po studiach wyższych – czyli te, do którego już niedługo zaliczą się także nasi, elbląscy maturzyści, powoli staje się pokoleniem bez przyszłości. Kraj pobił właśnie kolejny niechlubny rekord. Jak wynika z przeprowadzonych analiz, na koniec marca br. w krajowych urzędach pracy zarejestrowanych było ponad 260 tys. absolwentów wyższych uczelni. To o ponad 13 proc. więcej, niż w roku poprzednim. W porównaniu do tej grupy bezrobotnych z wykształceniem zawodowym przybyło o prawie 5 procent mniej.
To oni zaczynają powoli tworzyć grupę określaną przez socjologów jako NEETs – po studiach, ale bez pracy, poszukujący jej bezskutecznie od wielu miesięcy, będących w stanie zawieszenia, nierzadko – depresji tym spowodowanej.
Jednym z najbardziej bolesnych doświadczeń dla tego pokolenia, które startuje teraz w dorosłe życie będzie bez wątpienia brak własnych czterech kątów - jeśli ktoś ma mniej szczęścia i rodziców, którzy pomogą kupić mieszkanie. Obecnie większości młodych zostaje tułaczka od wynajętego mieszkania do kolejnego – bo kredytu, z najniższą krajową na rękę nie udzieli im żaden bank. Paradoksem jest natomiast to, że jeśli ktoś zdecyduje się na taką opcję, musi się liczyć z kosztami minimum tysiąca złotych – wystarczy prześledzić ofertę wynajmu elbląskich mieszkań. Tyle samo kosztuje rata kredytu mieszkaniowego, z wyrokiem na 30 lat spłacania.
Czy dziwi więc wybór i argumenty tych młodych ludzi? Chyba nie, bo jaki start w dorosłość oferuje im dzisiaj Polska, Elbląg i wiele innych miast w kraju? Im, którzy stanowić mają fundament, ściany i dach? Jak zareagują gdy przyjdzie im się konfrontować z rzeczywistością za najniższą krajową na starcie – bo na więcej rzadko kiedy będą mogli tu liczyć? Dlatego pewnie ratują się ambitnymi i poszukiwanymi przez pracodawców kierunkami studiów - Wybieram się na Politechnikę na budownictwo lub mechanikę. A potem będę szukać dalej, bo uważam, że to bardziej rozwojowe - mówi Paweł – Mimo całego szacunku dla mojego rodzinnego miasta, sympatii, wrażeń i wspomnień z nim związanych nie zaryzykowałbym pozostania tu i szukania pracy.
I to jest dziś największą bolączka naszego miasta - jeśli bowiem pojawi się jakaś alternatywa, młodzi się nie wahają. „Cyk Walenty, na bok sentymenty” cytując za jednym z bohaterów kultowej komedii „Kochaj albo rzuć”.
Nie ma bardziej wymownego zakończenia. W przypadku problemów opisywanych wyżej - gorzkie to słowa.
Po studiach, a nawet przed, musicie jak najszybciej spakować się i wyjechać za Łabę. Tam juz wszystko jest zbudowane i wszyscy żyją normalinie. Możecie tam też skończyć studia. W Polsce nie macie czego szukać.
Co to za straszny kraj,że ludzie muszą szukać swojego miejsca na ziemi za granicą,bo Ojczyzna proponuje im tylko biedę i brak perspektyw.A Elbląg wchodzi w proces agraryzacji-staje się wsią,bo wiochą jest od dziesięcioleci.Za parę lat na zapleczach budynków nawet w tkz. centrum normą staną się chlewiki i obórki gdzie jak w latach 50-tych wesoło będą chrumkać świnki.Smutne to!A młodzi mądrzy ludzie wiedzą,że tu nie ma czego szukać!Nie mogę się pogodzić z taką dewastacją naszego kraju i miasta.Udało się PO doprowadzić do metropolizacji Polski-kilka dużych miast jakoś funkcjonuje,a reszta stała się prowincją.Cóż póki co taki los Elbląga-emeryci,socjal i trochę budżetówki.Powodzenia młodzi-i szukajcie swojego miejsca na ziemi.
wielka szanse dla młodych widział nowaczyk na lini produkcyjnej w kaliningradzie, na szczescie juz go pogonili.Spakowac sie i wyjechac-smutna prawda.
Jedna rada- UCIEKAJCIE STĄD!!!! JAK NAJDALEJ!!!!Takiej dziury jaka stał się Elbląg nie ma w całej Polsce.
Całkiem miło wspominam Elbląg, dosyć często go odwiedzam, w końcu się tutaj wychowałam. Ale chciałam pracować i studiować jednocześnie w większym mieście, w końcu wylądowałam w Wawie. Też mi trochę zajęło szukanie jakiejś dobrej, stałej pracy, ale w końcu się udało i łączę studia zaoczne za z pracą w Eniro. Co będzie dalej po studiach, to zobaczymy, ale na razie jest okej i zdobywam doświadczenie. Prawda jest taka, że jakbym została w Elblągu, to ze szkołą i pracą byłoby krucho.