Co roku hospicjum otwiera swoje drzwi, by ukazać kawałek swojej codzienności. Jest to jeden ze sposobów walki ze stereotypami. Odwiedziliśmy elbląską placówkę, w której poznaliśmy wolontariuszy, a także pacjentów. Jedną z nich była pani Bogusia, która opowiedziała nam o swoim pobycie w tym miejscu.
Istnieje wiele, często błędnych, wyobrażeń dotyczących życia w hospicjum. Dlatego w tym roku po raz ósmy zorganizowana została kampania społeczna „Hospicjum to też Życie- Podaruj swój czas”. Dzięki niej mamy okazję dowiedzieć się czegoś więcej o tym miejscu, które często owiane jest pewną tajemnicą…
Trudno wyobrazić sobie hospicjum bez ludzi o wyjątkowych sercach. Tworzą je bowiem nie tylko pacjenci oraz personel. Na atmosferę wpływają też wolontariusze. Jacy są? Różni. Młodsi i starsi. Ci, którzy zawsze czuli w sobie potrzebę niesienia pomocy innym jak i ci, którzy nie chcieli nigdy pomagać. Wszystkich łączy jednak jedna cecha: wyjątkowość. To dzięki ich pracy miejsce to jest bardziej komfortowe, w którym łatwiej o poprawę losu pacjentów.
Często osoby, które decydują się na bycie wolontariuszem w hospicjum, straciły kogoś bliskiego w tym miejscu. – Poprzez taką aktywność ludzie chcą jakoś odwdzięczyć się hospicjum za trud włożony w opiekę bliskiego – mówi Zofia Bukowska, jedna z elbląskich wolontariuszek. – U mnie było całkiem inaczej. Jestem bowiem związana z tą instytucją od samego początku jej istnienia. Pracowałam z doktor Olą Gabrysiak, która była główną założycielką hospicjum, a teraz jest naszą patronką.
Jak mówi pani Zofia, praca w hospicjum pochłania wolontariusza w całości. – Jeśli tak nie jest, to po prostu ktoś się do niej nie nadaje – przekonuje. – Czasami ważne jest nawet przełamanie zwykłej bariery strachu przyjścia do chorych… Krąży wiele złych stereotypów związanych z tym miejscem. A tak naprawdę to miejsce tętni życiem. Staramy się, by ostatni okres życia był takim okresem „w pełni przeżytym”. Pomocni są młodzi wolontariusze, którzy mają niezwykły entuzjazm, energię do działania. W środę odbędzie się przykładowo impreza andrzejkowa. Ważna jest też obecność osób starszych, mają oni bowiem doświadczenie życiowe.
Drzwi otwarte to szczególna okazja do pokazania tego miejsca. – To nie jest tylko i wyłącznie miejsce, w którym umierają ludzie – mówi Anna Podhorodecka ze Stowarzyszenia Na Rzecz Hospicjum Elbląskiego. - Chcemy walczyć ze stereotypami… Dzięki takim dniom jak i całej akcji zyskujemy też nowych wolontariuszy. W tym roku kładziemy nacisk na nawiązanie współpracy z osobami, które ukończyły pięćdziesiąty rok życia… Zapraszamy jednak osoby w różnym wieku.
Co ważne, każdy wolontariusz musi przejść szkolenie. – Powoli kończę tego typu kurs – mówi Asia, jedna z „nowicjuszek”. – Przyjaciel namówił mnie do tego, by być wolontariuszem. Potem szwagier powiedział mi, że trwa w hospicjum nabór. Nie żałuję tego, że przyszłam. Spotykam się z chorymi 2 razy w tygodniu… Jest to dla mnie ważne, bo cieszę się, że mogę jakoś pomóc. Są dwie grupy wolontariuszy: „medyczna” oraz „wsparcia”. Ja jestem w tej pierwszej.
Podczas niedzielnej wizyty w hospicjum udało nam się porozmawiać z Panią Bogusią, która do hospicjum trafiła trzy miesiące temu.
Antek Rokicki:- Jak doszło do tego, że się Pani tutaj znalazła?
– Byłam w bardzo złym stanie, nie mogłam wprost usiąść, bo się przewracałam. Przed przybyciem do hospicjum znajdowałam się w szpitalu, było tam tragicznie. Tutaj jest wręcz luksusowo. Zarówno jedzenie jak i sprzęt, z którego korzystamy. Najważniejsze są jednak wspaniałe osoby, które tu pracują. Bardzo o nas dbają. Cieszę się, że odwiedzają nas też wolontariusze. Zazwyczaj pojawiają się w sobotę, w tygodniu jest ich mniej. Jest dużo młodych.
- A przecież często mówi się, że dzisiejsza młodzież nie jest dobrze wychowana…
- Ja tak nie sądzę. Może narzekają na młodych ci, którzy sami są niedobrzy? Młodość rządzi się swoimi prawami, młodzież musi się wyszumieć. Ci, którzy tu przychodzą, są naprawdę wyjątkowymi ludźmi, których potrzebujemy. Samym pielęgniarkom byłoby ciężko z pogodzeniem wszystkich obowiązków.
- Jak wyglądają tutaj dni?
- W najbliższą środę odbędzie się impreza andrzejkowa. W czwartek organizowane są spotkania przy herbacie. Przychodzą pacjenci, personel hospicjum. Atmosfera jest bardzo rodzinna.
- Czy jest szansa na nawiązanie kontaktu z pozostałymi pacjentami?
- Jest to trudne. Nie chodzę po innych salach, jest to ciężki widok. Co prawda mam kilka osób, z którymi rozmawiam, ale najczęściej jestem z moją sąsiadką, z którą dzielę pokój… Wiadomo, to miejsce jest specyficzne… Ludzie się go boją, co niektórzy sądzą chyba, że „zarażamy innych”…
- Ale teraz jest już coraz lepiej?
- To nie jest nawet jeden procent tego, jak się wtedy czułam. Nie mogłam chodzić… A teraz czuję się bardzo dobrze. W środę już wychodzę.
- Widzę, że ma Pani zdjęcie obok łóżka, czy jest to Pani wnuczek?
- Tak, to mój kochany wnuczek, który ma pięć lat. Syn przywiózł mi jego zdjęcie, bo nie mieszka w Elblągu. Codziennie rano na niego spoglądam. To ważne. Niby zwykła rzecz, a pomaga.
Pięknie ukazana nasza codzienność, wielkie dzieki:-). Anna Podhorodecka